Moje Wypieki blog to antidotum na wszelkie smutki. Przed wyjazdem do Włoch ładniejsza połowa tego bloga, targana lekkimi wyrzutami sumienie, że tym razem leci bez silniejszego, postanowiła sprawić mu niespodziankę. Chcąc wynagrodzić nadchodzące dni rozłąki, zdecydowała się upiec mu coś pysznego. I najlepiej w takiej ilości, by starczyło silniejszemu na najbliższe cztery dni rozłąki. Szukając inspiracji w sieci trafiła na Moje Wypieki blog. Jego autorka twierdziła, że jest to najsłodszy blog w sieci. Skoro tak, to nie ma wyjścia, trzeba piec.
Efekt łał!
Osłoda osłodą, ale szukając inspiracji ładniejsza z góry wiedziała, że nie może to być coś, nad czym spędzi pół dnia. Drogą szybkiej eliminacji, ładniejsza kontra kulinarne umiejętności własne, z miejsca wyeliminowała ciasta, torty, biszkopty i kremy wszelakie. Zostały jej: naleśniki (silniejszy nie lubi), domowe batony pełne ziarna (ładniejsza się brzydzi, bo kojarzą się z karmą dla ptaków, plus czymś co kiedyś wydalił jej pies jak była mała, serio!), chleb (pieczony tydzień wcześniej, więc nie będzie łał i łez wzruszenia), bułki (zbyt banalne) i … bajgle! Hm… tego jeszcze w naszej kuchni nie było. Szybki rzut okiem na przepisy konkurencyjnych blogów i jeszcze szybszy powrót (na kolanach) do bloga Moje Wypieki, bo jednak ten przepis wydał się ładniejszej najmniej skomplikowany.
O co chodzi z tymi bajglami?
Niewiele ludzi wie że bajgle, znane na całym świecie jako tradycyjne nowojorsko-żydowskie pieczywo, tak naprawdę swoje korzenie mają w Krakowie. Dopiero na początku XX wieku, słynne oponki trafiły za ocean, gdzie zadomowiły się już na dobre. Dziś można je kupić praktycznie na każdym rogu ulicy i w każdym supermarkecie. Co ciekawe, przed pieczeniem trzeba je chwilę obgotować w posłodzonej wodzie. Dowiedzieliśmy się tego podczas oglądania jednego z telewizyjnych programów kulinarnych.
Ale Kraków to nie Nowy Jork, więc ładniejsza połowa tego bloga postanowiła pójśc krok dalej i wykonać bajgle samodzielnie, według instrukcji z Moje Wypieki blog. Przepis gwarantował 10 bajgli w czasie krótszym niż dwie i pół godziny, w sam raz na cztery dni rozłąki.
Dwie godziny robienia, dwie minuty jedzenia
Przepis według Moje Wypieki blog jest naprawdę prosty. Nie wymaga też niewiadomo jakich składników czy umiejętności. Samej pracy też jest niewiele, najwięcej czasu spędza się na oczekiwaniu. Najpierw, aż ciasto wyrośnie (półtorej godziny), następnie aż wyrosną uformowane już bajgle (do czterdziestu pięciu minut), obgotowywanie (dwie minuty per bajgel) i wreszcie pieczenie (kwadrans). Z kolei składniki to mąka, sól, cukier, drożdże (w proszku), woda, żółtko (do posmarowania obgotowanych już ale jeszcze nieupieczonych bajgli) oraz sezam do posypania przed pieczeniem. Ładniejsza dodała jeszcze czarnuszkę, bo silniejszy bardzo lubi. Efekt? Zjedzone jeszcze tego samego wieczoru, wszystkie dziesięć sztuk, więc następnego dnia, na pięć godzin przed odlotem ładniejsza piekła silniejszemu kolejną porcję. Znaczy się, smakowało!
Moje Wypieki – Bajgle – najsłodszy blog w sieci
https://www.mojewypieki.com/
3 myśli na temat “Domowe bajgle, według Moje Wypieki blog”