Gęsina na Św. Marcina to stosunkowo nowe wydarzenie, ale stające się powoli już tradycją. Rozpropagowane przez Slow Food Polska po raz ósmy zawitało do Krakowa. My także postanowiliśmy skorzystać z tej pięknej okazji i skosztować gęsiny. I tak Restauracja Gąska stała się naszym miejscem docelowym.
Gęsina na Św. Marcina
Zanim jednak podzielimy się wrażeniami z tej udanej kolacji, chcemy podzielić się ważną uwagą odnośnie samej organizacji. O ile główny organizator udostępnił w sieci pełną i dokładną listę restauracji biorących udział w wydarzeniu, o tyle same restauracje (mowa tutaj o tych z Krakowa, których było ok. 20) w większości totalnie zignorowały to wydarzenie. Znaczna większość restauracji nie zamieściła w tym temacie żadnej informacji, ani na swoich stronach ani na Facebooku. Jest to trochę kiepskie zachowanie, ponieważ mając do wyboru tyle miejsc, w zasadzie do niemalże każdego trzeba było wybrać się „na ryzykanta”, ponieważ nie zostały podane ani ceny, ani to co z gęsi będzie w ramach wydarzenia serwowane. Na szczęście właściciele Gąski pomyśleli o klientach i swoje menu udostępnili w sieci.
Restauracja Gąska
Po przybyciu przywitała nas miła, młoda kelnerka, która podała ładne, gustowne, a zarazem krótkie – co w tym przypadku odbieramy jako plus – menu specjalne dotyczące Dnia Św. Marcina. Menu było na tyle ciekawe i krótkie, że oprócz zup zdecydowaliśmy się na wszystko co było w nim zawarte. Na przystawkę dostaliśmy więc bardzo dużą porcję gulaszu z gęsich serc i żołądków podaną w dyni oraz wątróbki gęsie duszone w wiśniówce podane na sałatce ze szpinaku. Na prawdę porcje były bardzo sycące jak na przystawkę i cieszyliśmy się, że nie skusiło nas na zupy. Jako danie główne dostaliśmy udko gęsie w sosie z pieczonych kasztanów, a także kiełbasę z gęsi z sosem cebulowo-jabłkowym i puree ziemniaczano-kminkowym. Dania główne również bardzo nam smakowały, więc na koniec poprosiliśmy o deser – jedyny jaki był w karcie specjalnej – czyli Rogal Świętomarciński.
Deseru brak
I stało się coś co bardzo mocno nas zażenowało. Wciąż miła kelnerka poinformowała nas, że jedyny deser z karty (pomimo, że byliśmy jedną z dwóch par w całej restauracji, która ogólnie świeciła pustką) czyli rogaliki, zostały w całości wyprzedane jakiejś Pani, która rano przyszła i wzięła wszystkie na wynos (sic!). Na usta rzucało nam się tylko pytanie do właściciela czy prowadzi piekarnię czy restaurację, bo sytuacja była naprawdę bardzo żenująca, zwłaszcza, że był to jedyny deser w tej karcie, a była to sobota, czyli dopiero drugi dzień wydarzenia. No ale cóż… w końcu nikt nie prowadzi restauracji non-profit i zysk zawsze będzie sprawą podstawową. Na szczęście kelnerka była na tyle miła, że udało jej się namówić nas na deser z karty standardowej, czyli pyszny sernik, który osłodził tą całą gorycz.
Reasumując
Pomimo tej małej wpadki Gąska zasługuję na pochwałę i chcemy ją wszystkim polecić, bo można tutaj tanio i bardzo smacznie zjeść. A rogale i tak kupiliśmy sobie w poniedziałek sami w piekarni nieopodal…
Restauracja Gąska
ul. Limanowskiego 1, 30-551 Kraków
https://www.facebook.com/gaskarestauracja/