Cafe Jubilee, czyli zwiedzamy Gozo

Cafe Jubilee odkryliśmy przy okazji zwiedzania wyspy Gozo, na którą przypłynęliśmy promem. Lista rzeczy do zobaczenia, przygotowana przez silniejszą połowę tego bloga jeszcze w Krakowie, nie pozostawiała złudzeń. Wiedzieliśmy, że na jedzenie czasu będzie niewiele. Na nasze szczęście, Cafe Jubilee mieściło się w samym centrum stolicy Gozo – na małym ryeczku otoczonym dużą ilością kawiarni i restauracji. Usiedliśmy na zewnątrz, przy stoliku ustawionym na chodnik, tuż przy dość ruchliwej jak na porę dnia i miejsce drodze. Ale pogoda tego dnia była fenomenalna, więc nie chcieliśmy kisić się we wnętrzach.

Cafe Jubilee – marka sama w sobie

Restaurację założyło trzech braci, dwadzieścia lat temu, a po sukcesie jaki odnieśli, otworzyli drugą restaurację w samym sercu Malty – Vallettcie. I jeszcze jedną, i kolejną. Po czym postanowili podbić swiat i otworzyli kolejną w Budapeszcie, a nawet zawitali do Shanghaju podczas Expo2010. Od samego początku istnienia Cafe Jubilee, ich głównym celem było serwować swoim gościom proste posiłki przygotowywane ze świeżych składników. Co więcej, Cafe Jubilee to nie tylko kawiarnia czy restauracja. To też catering i delikatesy. Szybko przekonaliśmy się, że Cafe Jubilee to marka sama w sobie. Można ją znaleźć praktycznie w każdym sklepie z pamiątkami, włączając w to sklepiki na lotnisku. Swoją nazwą sygnują wszystko: od oliwy, przez przetwory z owoców i warzyw, po słodkości no i oczywiście kawę. A skoro o kawie mowa, to ta maltańska, której można spróbować w Cafe Jubilee, czy kupić paczkowaną w ziarnach lub mieloną, jest czymś niesamowitym. Bardzo aromatyczna, przyprawiona cykorią, goździkiem i anyżem, tradycyjnie gotowana na kuchence przez pół godziny, podana w widocznej na zdjęciu obok szklaneczce. Kawa ta z miejsca skradła serce silniejszej połowy tego bloga, co zaowocowało przywiezieniem paczki kawy do Polski. Jednak ładniejszej połowie te smaki nie podeszły.

Jedzenie

Silniejsza połowa tego bloga zamówiła kanapkę vegetariańską (sic!), z grilowaną cukinią, bakłażanem i papryką, z kawałkami świeżego, lokalnego koziego sera (w końcu byliśmy na Gozo) i robioną przez Cafe Jubilee konfiturą z fig. Do tego garść chipsów, bo czemu nie. Jak tylko się w nią wgryzł, zamilkł i widać było, że jedzenie jej sprawia mu ogromną przyjemność. Ładniejszej też dostał się kęs, i musiała przyznać, że to całkiem fajna kanapka, a konfitura z fig stała się naszym numerem jeden na liście pamiątek do kupienia i zabrania ze sobą do Polski. Z kolei ładniejsza połowa tego bloga skusiła się na coś, co wyszperała spośród dań w sekcji kuchnia maltańska, mianowicie zapieczone ciasto z kurczakiem i grzybami. Niebo w gębie. Co ciekawe, takie wynalazki widziała już w kuchni brytyjskiej (np. ciasto z wątróbką lub podrobami), więc myśli że owa maltańśkość tego dania to lekko naciągana historia.

Jubilee Cafe
Pjazza l-Indipendenza, Ir-Rabat Għawdex, Malta
https://cafejubilee.com/

Jedna myśl na temat “Cafe Jubilee, czyli zwiedzamy Gozo

Dodaj komentarz