Festiwal Steków i Szalone Widelce przy krakowskich Rynku trwa nadal, jednak dla nas muzyka już dawno przestała tam grać

szalone-widelceFestiwal zawsze kojarzył nam się z czymś hucznym, wystawnym i pełnym przepychu, jednak Szalone Widelce szybko zweryfikowały ten pogląd.

Festiwal Steków

Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy udaliśmy się na Festiwal Steków w restauracji Szalone Widelce przy krakowskim rynku.

Reklama tej „imprezy”, którą znaleźliśmy w sieci – nie ukrywamy – wzbudziła w nas lekkie podekscytowanie. Do tego stopnia, że rezerwacji stolika dokonaliśmy już z samego rana. Po całym dniu oczekiwania i marzeń na temat steków w pracy, nareszcie udaliśmy się taksówką na Rynek Główny w Krakowie. Pierwsze zdziwienie – nikt nie je steków, a zamiast nich kotlety schabowe z zapiekanym serem i pieczarkami. Na każdym talerzu.

Usiedliśmy przy stoliku. Jedyną wzmianką o „Festiwalu Steków” była dodatkowa kartka wrzucona luźno do menu restauracji z której można było zamówić Stek. Szczerze powiedziawszy wszystko wyglądało apetycznie – i menu i to czym zajadli się klienci. Trochę żałowaliśmy, że przychodzimy tutaj pierwszy raz zaczynając od feralnych steków, a nie od tego co jada się tu na co dzień. Naprawdę, mamy szczerą nadzieję i wiarę, że standardowe menu Szalonych Widelców smakuje naprawdę super, bo tak też wygląda.

Rare nie znaczy surowy

Niestety steki okazały się fatalne i pokazały, że kucharz nie ma pojęcia jak je robić. Steki miały być średnio wysmażone. To co pojawiło się na naszych talerzach nie było nawet krwiste. Surowy, żylasty kawał mięcha na talerzu (prawdopodobnie rzucony na patelnię prosto z lodówki), którego żuło się ciężej niż całą paczkę gum balonowych. Dodatkowo ponacinany (tylko jeden z nich) – fatalny błąd – przez co stracił całkowicie smak i aromat. W końcu po kilku kęsach trafiliśmy na kawałek (ok. 5×5 cm), który był tak żylasty, twardy i gumowaty, że nawet nie dało się go już pokroić na mniejsze części. Kompletna katastrofa. Równie fatalne były warzywa. Niesamowicie gorzkie plastry bakłażana w skórce w akompaniamencie innych warzyw podanych w formie osmolonej, bezsmakowej ciapki.

Reasumując

Dawno nie czuliśmy takiego zawodu. Dawno też nie zostawiliśmy niedojedzonego jednego dania na talerzu, a już na pewno nigdy w całym życiu nie zostawiliśmy niedojedzonego steku! Nareszcie komuś udało się nas do tego zmusić… Tak jak wspomnieliśmy – nie chcemy oceniać Szalonych Widelców jako złej restauracji, bo jedliśmy tutaj tylko steki, które były tutaj czymś „jednorazowym”, ale mimo wszystko wrażenie zrobiło to na nas fatalne!

Szalone Widelce
ul.Szpitalna 40, Kraków
https://www.facebook.com/szalonewidelce/

Dodaj komentarz