Święta, święta i po świętach… Zanim jednak wymienimy już kalendarze na te z napisem 2017, mamy dla Was prawdopodobnie ostatnią recenzję w tym roku. Jakiś czas temu mieliśmy ochotę na Tadżin, stąd jedno z nas rzuciło hasło – Papryczki 5 (Kraków, ul. Mikołajska 5). I mimo, że restauracja ta reklamuje się bardziej jako włoska, to można tam skosztować także tego specyficznego dania kuchni Maghrebu.
Tadżin/Tajin/Tażin/Tagine… co to właściwie jest?
Cała sprawa z Tadżinem nie jest taka oczywista jak mogło by się wydawać. Już sama forma zapisu jest nieco problematyczna, gdyż jest ich kilka. My dla ujednolicenia będziemy się posługiwać tym najbardziej spolszczonym zapisem czyli po prostu „tadżin”. Ale co to w ogóle jest ten tadżin? No przede wszystkim jest to nazwa glinianego naczynia charakterystycznego dla kuchni Maghrebu, czyli głównie dla krajów takich jak Maroko, Tunezja czy Algieria. Służy ono do bardzo powolnego gotowania potraw, dzięki czemu możemy cieszyć się pełnią ich smaku. Jest to dosyć specyficzne i łatwo rozpoznawalne naczynie, głównie ze względu na stożkowatą pokrywę i materiał z którego jest wykonane, ale… tadżinem nazywamy również samą potrawę przygotowywaną w tymże naczyniu. I tutaj już sprawa nieco się komplikuje, gdyż w zasadzie pole do popisu jest tutaj dosyć duże, zarówno jeśli chodzi o dobór mięsa jak i pozostałych składników. Nawet dodatki są rzeczą dyskusyjną, gdyż prawdziwy tadżin jada się z chlebem, a bardzo często w restauracjach podawany jest on z kuskusem. Do tego dania jeszcze wrócimy w dalszej części, ale teraz przejdźmy na chwilę do miejsca w którym przyszło nam je skosztować.
Papryczki 5 – Włochy? Maroko? Gdzie jesteśmy?
Restauracja Papryczki 5 przy ul. Mikołajskiej charakteryzuje się bardzo ładnym i ciekawym wystrojem. Pomimo, że jest on ładny to… nie wygląda raczej na włoski. Bardziej przypomina właśnie lekko marokański. Szczerze musimy powiedzieć, że jedno z nas aż do momentu przystąpienia do pisania recenzji myślało, że byliśmy w restauracji serwującej właśnie północno-afrykańską kuchnię. Nawet nazwa nie kojarzy się z kuchnią półwyspu apenińskiego. Tymczasem na stronie restauracji królują informacje o jej włoskim charakterze. No cóż, pewnie dlatego, że ukierunkowaliśmy się tylko i wyłącznie na tadżin, umknęła nam reszta informacji z karty… Swoją drogą, połączenie tych dwóch kuchni to nieco dziwny pomysł. Jakieś minusy? Tak, aczkolwiek nie wizualne, gdyż pod tym kątem wszystko było ok. Problemem były (przynajmniej dla nas) bardzo niewygodne krzesła, które sprawiały, że nie bylibyśmy zainteresowani spędzeniem tam dłuższego czasu. Ale dość już narzekań… przejdźmy do jedzenia.
Tadżin na bogato!
W karcie restauracji Papryczki 5 był do wyboru tadżin jagnięcy z warzywami i suszonymi morelami podawany z kuskusem. Wersja dla 1 osoby oraz 2-3 osób. Zamówiliśmy tą większą. Po dosyć długim oczekiwaniu okazało się, że porcja jest bardzo duża i przeznaczona bardziej dla trójki… bardzo głodnej trójki. Jeśli bylibyście więc przypadkiem po całym dniu postu, z pewnością się tutaj nie rozczarujecie 😉 Przystąpiliśmy powoli do jedzenia. Jakie wrażenia? Jednej połówce bloga smakowało, według drugiej było zbyt dużo nut imbirowych/cytrusowych zarówno w kuskusie jak i samym tadżinie, co po kilku kęsach zaczynało być niezbyt przyjemne i czyniło potrawę zbyt gorzko-kwaśną. Naszym zdaniem troszkę zabrakło balansu w tej potrawie, chociaż dla połówki, która miała uwagi było to pierwsze zetknięcie z tadżinem. Może tak miało być… jeśli będziemy kiedyś w Maroku i faktycznie tamtejszy tadżin zaskoczy nas podobną kombinacją smaków to z pewnością przeprosimy 😉
Niespodziewany gość
Jednak to nie wszystko jeśli chodzi o minusy jedzenia w Papryczkach tego dnia. Pech chciał, że podczas nabierania kolejnej porcji kuskusu z naczynia w którym był podany, spod warstwy żółtej kaszy wyleciała… półprzytomna mucha… którą uwieczniliśmy na zdjęciu znajdującym się pod wpisem. Na szczęście byliśmy już na finiszu spożywania, więc nie musieliśmy walczyć z odruchem wymiotnym i po prostu zakończyliśmy kolację. Miła kelnerka zaproponowała również w ramach rekompensaty 15% rabatu, więc forma przeprosin była dla nas wystarczająca, ale mamy świadomość, że niektórzy zrobili by z tego aferę. Na szczęście nie jesteśmy konfliktowi 😉
Może po włosku lepiej…
Reasumując: tadżin nas nie zachwycił. Epizod z muchą też nie był zbyt przyjemny jak na taką restaurację. Może faktycznie lepiej skupić się tutaj na kuchni włoskiej, która ma być w tym miejscu wiodącą. Jeśli będziemy tutaj kiedyś ponownie, to z pewnością wybierzemy taki scenariusz zamiast Maroka. Jak oceniamy Papryczki 5? Ciężko powiedzieć… Jedzenie nie było złe, ale też nie powalało. Mucha z pewnością też nie wpłynęła pozytywnie na odbiór całości. Wy musicie przekonać się sami co o tym sądzić, a my musimy następnym razem – jeśli taki będzie – spróbować czegoś innego, aby w pełni móc ocenić Papryczki.
Papryczki 5
Mikołajska 5, Kraków
http://papryczki5.pl
Kusi mnie włoski aspekt tej historii:)
Zawsze mam obawy przed takimi wtrąceniami innej kuchni w knajpy włoskie, no cóż, nie bez powodu z tego co piszesz:)
Dziękujemy za komentarz, w przypadku Papryczek 5 nie było tak najgorzej, gdyby nie ta mucha 😉 zdarzały się nam gorsze kulinarne koszmarki i mixy 😉