Szybko odkryliśmy, że dania serwowane w Torvajanice są bardzo do siebie zbliżone. Praktycznie każda restauracja posiada w swojej karcie te same klasyki kuchni włoskiej: makarony z owocami morza, cacio e pepe, carbonarę, tiramisu czy sorbet cytrynowy. Wszystkie te dania są ok, jednak nie różnią się między sobą jakoś wybitnie. Inaczej sprawy mają się z przystawkami. A jak przystawka, to tylko w L’Ancora!
Niepozorna knajpa przy sklepie mięsnym
L’Ancora znajduje się na przeciwko opisanej w poprzednim poście Pastry Salernitana, gdzie chodziliśmy na kawę i lody. A obok niej, w tym samym budynku, znajduje się sklep mięsny. Przez kilka dni obserowaliśmy to miejsce z nad naszych kaw i wciąż nie potrafiliśmy podjąć decyzji, czy chcemy tam zjeść, czy jednak podziękujemy. W przeciwieństwie do innych restauracji w Torvajanice, L’Ancora nie krzyczy wielkimi szyldami pełnymi kolorowych zdjęć makaronów. Jest mała i dość ascetyczna i specjalizuje się w rybach. Wreszcie, któregoś dnia postanowiliśmy spróbować. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików, ustawionych na chodniku. Pan przyniósł nam kartę, i już mieliśmy zamówić makarony z rybami, gdy przez szybę dostrzegliśmy jak w środku wielka taca pełna małych miseczek pojawiła się na stoliku obok. Gdy kelner wrócił do nas, by przyjąć zamówienie, pokazaliśmy na tacę i powiedzieliśmy, że chcemy to samo. Na szczęście dla nas, w L’Ancora mówią po angielsku.
Duże zaskoczenie
Sącząc białe wino czekaliśmy na nasze przystawki. Ale gdy kelner z kelnerką pojawili się przy nas z naszym zamówienie, dosłownie opadły nam szczęki. Im chyba też, bo po chwili zjawili się ponownie, tym razem z aparatem fotograficzym i zapytali, czy mogą nam zrobić zdjęcie. Ilości małych miseczek nie byliśmy w stanie zliczyć, tym bardziej, że raz po raz donoszono nam kolejne talerze, które nie zmieściły się na wielkiej, sklanej tacce. No cóż, smacznego!
Oczywiste składniki w nieoczywistych kombinacjach
Zaczęliśmy od sałatki z kałamarnicy i ziemniaków. Smaczna, dobrze zrobiona, lekko al dente ale nie gumowa kałamarnica, fajne, ugotowane na sypko ziemniaki, a całość skropiona kwaśnym octem. Następnie spróbowaliśmy groszku z mulami, podanych na ciepło (sic!), czego w ogóle się nie spodziewaliśmy. Z kolei fritto misto (krewetki, małe ośmiorniczki i rybki), oraz mule w sosie z białego wina i pietruszki, które w międzyczasie pojawiły się na naszym stoliku, również nie wzbudziły żadnych zastrzeżeń. Potem były kanapeczki: z łososiem i marynowanymi śledziami (kolejny szok, że znają śledzia). A na deser zostawiliśy sobie trzy miseczki. Pierwsza z nich kryła w sobie koleje zaskoczenie: biała fasola z mulami, w pomidorowym sosie. Druga warzywa (które smakiem przypominały te dobrze wszystkim znane z ryby po grecku) oraz małe kawałki ryby. Niestety, to danie było jedynym, którego nie chcielibyśmy powtórzyć. I to nie ze względu na smak, który w każdym daniu był obłędy, ale za sprawą ilości mikroskopijnej wielkości ości, które boleśnie poraniły nasze podniebienia. Niestety, kawałki ryby były tak małe, że nie było czego z tych ości „odzyskiwać” więc zwyczajnie skapitulowaliśmy i nie dojedliśmy tych miseczek do końca. Na koniec klasyka, czyli miękka kałamarnica w towarzystwie chrupiących warzyw: marchewki i selera naciowego. Mega fajna rzecz.
Kawa? Służę uprzejmie
Reasumując: będą w Torvajanice, musicie tu wpaść na tacę pełną pyszności. A jak na koniec posiłku zaproponują wam deser, a wy do niego z automatu zamówicie kawę (mimo, że później uświadomicie sobie, że pan kelner wcale wam jej nie proponował), to takie wyzwanie dla obsługi L’Ancora nie stanowi najmniejszego problemu. Po prostu pan kelner, bez mrugnięcia okiem, przejdzie na drugą stronę ulicy i z dobrze już wam znanej Pastry Salernitana przyniesie wam ją, w kawiarnianej porcelanie, z której nic nie ma prawa się ulać, mimo że przebiega z nią między samochodami.
L’Ancora
Viale Francia, 56 00040 Torvaianica, Włochy
https://www.thefork.it/ristorante/l-ancora/384457