Kilka dni po naszym włoskim urlopie dosyć przypadkowo trafiliśmy do słynnej (przynajmniej kilka lat temu), włoskiej restauracji Bistro Italiano Da Silvano przy ul. Berka Joselewicza na krakowskim Kazimierzu. Przechadzając się po okolicy, zaglądający nam w oczy głód zaciągnął nas właśnie tam na szybką kolację. O restauracji słyszeliśmy już od dawna i swego czasu obrosła ona nawet swego rodzaju legendą (w końcu prowadzona przez rodowitego Włocha). Nie mogliśmy się oprzeć, zwłaszcza, że ledwie tydzień wcześniej wróciliśmy z urlopu we Włoszech (recenzje cały czas napływają, także sprawdzajcie nas na bieżąco!) i knajpka ta wzbudziła w nas wielkie nadzieje!
Tajemnicze pustki…
Bistro Italiano Da Silvano już od samego początku wzbudziło w nas pewne podejrzenia. Jak na tak „słynną” restaurację było tam dosyć pusto… ba! W piątkowy wieczór byliśmy tam jedynymi gośćmi! Tłumaczyliśmy sobie to niezbyt dobrą lokalizacją miejsca, ponieważ faktycznie ruch na tamtym odcinku Berka Joselewicza jest znikomy, ale jak za chwilę miało się okazać było w tym głębsze dno…
Nadzieja umiera ostatnia, czyli poprosimy przystawki!
Po otrzymaniu karty od miłej kelnerki, przyszły nam do głowy pierwsze podejrzenia. Bardzo obszerna karta, z dużą ilością najróżniejszych, włoskich produktów w tym oczywiście ryb i owoców morza. Przy takim ruchu, chyba ciężko zadbać o ich świeżość? Na to pytanie możecie z pewnością odpowiedzieć sobie sami. Ale zacznijmy może od przystawek. Wybraliśmy Striatę (pizzowe ciasto, rozmaryn, czosnek i oliwa), a także Bruschettę z kremem truflowym. Obsługa i wydawka szła dosyć sprawnie, w końcu byliśmy tutaj jedynymi goścmi. Jednak to co dostaliśmy na talerzu nie zasługuje już na żaden komplement. O ile jeszcze Striata nie była najgorsza, chociaż jedyne co było w niej czuć to bardzo intensywny aromat czosnku, o tyle czerstwy, acz podpieczony kawałek pieczywka z pachnącym stęchlizną i kurzem kremem truflowym przyprawiał o mdłości. Ten nieudany początek zwiastował tylko najgorszy scenariusz, zważywszy na to co zamówiliśmy jako dania główne.
Litości! – woła żołądek
Po chwili oczekiwania (szło sprawnie niczym we Włoszech!) otrzymaliśmy swoje talerze, na które nasze żołądki wyczekiwały z utęsknieniem. Smażone krewetki oraz pizza frutti di mare. Już same odczucia wizualne kazały spodziewać się najgorszego. Krewetki podane z brokułami posypanymi parmezanem (parmezan do krewetek? we włoskiej knajpie? serio?!) no i oczywiście powtórka z rozrywki czyli dwa kawałeczki wspaniałego, czerstwego, podpieczonego pieczywka. Yummy! Ale to tylko przedsmak, gdyż pizza z owocami morza była obrazą dla całego kulinarnego wkładu Italii w światową gastronomię… Niesmaczne ciasto z kompletnie niedoprawionym sosem pomidorowym, rozwodnionym przez nie pierwszej świeżości owoce morza (czyżby rozpuszczał się jeszcze na nim lód?) w tym: kompletnie pozbawione smaku mule, gumowe kalmary i wtórujące im ośmiorniczki. Przyznamy, że spodziewaliśmy się świetnej, włoskiej pizzy, a skończyliśmy z jedną z najgorszych jakie widzieliśmy na oczy! Mając w głowie wspomnienie jeszcze sprzed tygodnia, aż łzy napływały do oczu! Z szoku wychodziliśmy jeszcze przez dobre kilka godzin! Nie mogliśmy uwierzyć, że owiana tak dobrą niegdyś sławą restauracja, zaserwuje nam coś tak fatalnego i na dodatek skasuje co najmniej jak w dobrym hotelu…
Bistro Italiano Da Silvano – roczarowanie…
Gdyby ta kolacja kosztowała 1/3 tego ile zażyczył sobie właściciel, to może nie ocenilibyśmy jej aż tak źle, ale za tą cenę można na Kazimierzu zjeść naprawdę niezwykle smacznie i do syta! Wielka szkoda… Mamy jednak nadzieję, że to tylko chwilowe wypalenie zawodowe Pana Włocha i kiedyś jeszcze wróci na właściwą ścieżkę. Po krótkiej zabawie z daniami, wyszliśmy głodni, zasmuceni i biedniejsi o nie małą sumę jak na taki standard. Reszta karty nie zwiastowała jakiegoś nagłego zaskoczenia, więc niestety, z bólem serca, ale nie możemy Wam polecić tego miejsca… Naprawdę w tej okolicy możecie zjeść znacznie lepiej i taniej! Pamiętajcie też, aby nie dać zwieść się „miejskim legendom”, zagranicznym nazwom, ani też ludziom podającym się za specjalistów danej kuchni tylko dlatego, że pochodzą z miejsca w którym ona króluje. Z przykrością, ale Bistro Italiano Da Silvano zasłużyło w pełni na Karalucha! Mamy jednak nadzieję, że kiedyś sytuacja się poprawi i moc dawnych legend odżyje ponownie.
Reasumując
obsługa
wystrój, jedzenie, produkty, nieadekwatna cena
Bistro Italiano Da Silvano
Joselewicza 18, Kraków
http://www.dasilvano.pl/