tokaj

Tokaj i okolice, czyli majówka na Węgrzech

Na tegoroczną majówkę postanowiliśmy wybrać się nieco inaczej niż dotychczas. Nie mogąc znaleźć od dłuższego czasu ciekawej oferty lotniczej, zapakowalismy się w samochód i odzwiedziliśmy węgierski Tokaj. Prognozy nie były zbyt optymistyczne, gdyż na całą majówkę zapowiadano deszcz, ale poza bardzo deszczowym dniem przyjazdu pogoda okazała się zaskakująco łaskawa i tym razem nas oszczędziła, racząc nawet od czasu do czasu pięknym słońcem.

 

Winnica Dobogó Pincészet
Dobogó Pincészet

 Początek wycieczki

Podróż z Krakowa do Tokaju to ok. 350 km i niespełna 5 godzin jazdy. Pomimo bardzo niesprzyjającej pogody (deszcz padał na całej trasie, cały dzień) udało nam się sprawnie i bez przygód oraz opóźnień dotrzeć na miejsce. Obrana przez nas trasa nie obfitowała w żadne atrakcje. Kierując się przez przejście graniczne w miejscowosci Muszynka na Preszow a następnie Slovenske Nowe Mesto i potem prosto na Tokaj, napotkalismy bardzo znikomy ruch samochodów. Plusem tej trasy jest to, że nie trzeba zaopatrywać się w winiety zarówno słowackie jak i węgierskie, a czas i odległość są niemal identyczne wg. wujka Google. 

Po przyjeździe od razu zostaliśmy wspanialne ugoszczeni przez niezwykle sympatyczną właścicielkę w bardzo zadbanej i świeżo odnowionej winnicy z miejscami noclegowymi – Antalóczy Winery&Apartments :

 

Antalóczy Winery&Apartments

 

Przy okazji, jeśli chcecie otrzymać dodatkowe 50 zł zniżki na nocleg w booking.com, skorzystajcie z tego linku:

Otrzymaj 50 zł zniżki na nocleg w booking.com od kartaczygotowka!

 

 

Co prawda nie mają oni jeszcze swojego wina, gdyż pierwsza partia dogorywa jeszcze w piwniczkach, ale miejsce wydaje się być najładniejsze w całym Tokaju. Znajduje się ono bardzo blisko centrum, w sąsiedztwie najlepszych tutejszych winnic jak np. Himesudvar, o której wspomnimy jeszcze w dalszej części. Jako rekompensatę chwilowego braku butelek do otwarcia w naszej winnicy, otrzymaliśmy 33% zniżki na wine tasting we wcześniej wspomnianej, sąsiedzkiej winnicy Himesudvar. Jeśli więc szukacie jakiegoś miejsca na nocleg to gorąco polecamy Antalóczy Winery&Apartments !

 „Ciągle pada…”

 

bacchus

 

Pierwszego dnia nie wiele udało nam się zdziałać. Ze względu na nieustający deszcz zrobiliśmy tylko krótki spacerek po najbliższej okolicy i zjedliśmy obiad w pobliskiej restauracji Bacchus, racząc się przy tym butelką tutejszego białego wina z najpopularniejszego tokajskiego szczepu Furmint (ok. 70% tutejszych upraw). Przemoczeni wróciliśmy do naszego domku i po czasie spędzonym przed książkami, postanowiliśmy udać się jeszcze na kolację do jednej z bardzo niewielu otwartych po godzinie 18stej restauracji w Tokaju o nazwie Toldi, będącej częścią hotelu.

 

Toldi
Restauracja Toldi (kluseczki z gulaszem)

Miasteczko Tokaj jest bardzo małe i liczy ledwie ok. 4000 mieszkańców. Ilość turystów o tej porze sezonu była na prawdę znikoma. Mimo to dziwi troszkę podejście do stołowania się na mieście. W przeciwieństwie do np. Włochów, którzy dopiero po zmroku otwierają swe małe restauracyjki w małych mieścinkach, które ściągają lokalesów na długą biesiadę przy kolacji i winie, Węgrzy w tej części kraju wydają się być zatwardziałymi domatorami. Nawet kawiarnia (bodaj jedyna w mieście) i wszystkie winne bary po godzinie 18 są zaryglowane. Nie jest łatwo zorganizować swój wieczór wobec takich okoliczności, zwłaszcza gdy na zewnątrz ciągle pada, jak śpiewały Czerwone Gitary… Jeśli chcecie więc maksymalnie wykorzystać czas spędzony w Tokaju, to weźcie pod uwagę ten czynnik. Polecamy również wybrać się tam w drugiej połowie tygodnia, gdyż w poniedziałki i wtorki większość miejsc jest całkowicie zamknięta!

tokaj

tokaj
Wieczorny spacerek po centrum Tokaju

Śniadanie na barce i piwniczki rodem z Hobbita

Dalsze podboje rozpoczęliśmy od śniadania i kawy na barce Tokaj Yacht Club Cafe & Bar, zacumowanej na rzece Cisa przepływającej przez Tokaj. Przez śniadanie rozumiemy tutaj ciastko do kawy, ponieważ zarówno na barce jak i w ogóle w całym Tokaju nie ma wielu miejsc gdzie można zjeść śniadanie (za wyjątkiem przyhotelowych restauracji jak np. Toldi). Jeśli jesteście więc rannymi ptaszkami, na ten fakt również musicie uważać!

Naładowani węglowodanami z rana, postanowiliśmy wspiąć się na pobliski punkt widokowy „Finánc-dombi kilátó” z którego roztacza się piękny widok na miasto i rzekę Cisę. Następnie – przygotowani jak zwykle przed wyjazdem – wyruszyliśmy na poszukiwania słynnego, węgierskiego batonika „Pöttyös Túró Rudi”. To nic innego jak twaróg w polewie czekoladowej, słodko-kwaśny w smaku i bardzo osobliwy. Przeszukaliśmy bezskutecznie trzy różne sklepy w Tokaju (więcej chyba nie ma) i już prawie chcieliśmy się poddać, gdy wychodząc z ostatniego z nich uświadomiliśmy sobie, że skoro batonik jest „twarogowy” to próżno go szukać pomiędzy Marsami i innymi Snickersami. Trzeba go szukać w lodówkach i jak się później okazało, był on dostępny w każdym z tych sklepów… No cóż, przynajmniej spaliliśmy trochę kalorii, które Pöttyös potem uzupełnił. Co ciekawe, w każdym sklepie znajdziecie szeroką gamę czekolad z Wawelu, które najwyraźniej cieszą się tutaj dużym uznaniem.

Pöttyös
Pöttyös Túró Rudi – słynny batonik twarogowy w czekoladzie

Horgony Étterem – ryby prosto z Cisy

Kręcąc się jeszcze trochę po okolicy, poczuliśmy już pierwszy głód. Żeby go zaspokoić odwiedziliśmy dobrze ocenianą restaurację specializującą się w daniach z ryb złowionych w Cisie, o nazwie „Horgony Étterem”.  Dania były bardzo proste, głównie panierowane ryby w stylu „fish&chips”, ale na prawdę ich smak był zaskakująco dobry. Na uwagę zasługiwała cała strona przeróżnych rybnych zup, więc każdy zupocholik będzie się tutaj czuł jak w niebie! Możemy Wam z czystym sumieniem polecić to miejsce, jeśli będziecie mieli już dość gulaszy wołowych i kluseczek.

Horgony Etterem

Horgony Etterem
Horgony Étterem (panierowany sum z sosem tatarskim, gulasz z suma)

Po solidnym obiedzie wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się do miejscowości Hercegkút obok miasteczka Sarospatak, aby zobaczyć coś, co jeszcze w Polsce bardzo nas zaciekawiło. Ciężko powiedzieć – ze względu na nasze braki w Węgierskim – czy miejsce to miało jakąś własną nazwę, ale wywarło na nas równie wspaniałe wrażenie na żywo jak na zdjęciach. Ciąg wielu rzędów i piętr piwniczek, wyglądających niczym wyciągnięte z filmu, Hobbicie chatki, w których właściciele przechowują swoje (prawdopodobnie tylko i wyłącznie) wina. Każda piwniczka ma przypuszczalnie swojego unikalnego właściciela, na co wskazują zróżnicowane zdobienia drzwi i „fasad”. Z tego co nam wiadomo, podczas węgierskich festiwali wina, odbywających się głównie między sierpniem a październikiem, piwniczki otwierają się dla gości, a gospodarze częstują w nich swoimi trunkami. Szkoda, że nie udało nam się trafić na taką okazję, ale z drugiej strony brak żywego ducha w tym wbrew pozorom całkiem rozległym miejscu, nadawał mu dodatkowego uroku i magii. Musicie to zobaczyć!

 

Hercegkút – urokliwe piwniczki

Hímesudvar – wine tasting i kolacja w cudownej winnicy

Po zwiedzeniu okolicznych miejscowości, zważywszy na fakt, że po godzinie 18 miasteczko zamiera, popędziliśmy z powrotem do Tokaju, aby popołudnie spędzić w winnicy Hímesudvar, która sprawiała wrażenie najbardziej rozreklamowanej w okolicy. I słusznie. Dzięki zniżce otrzymanej od właścicielki miejsca w którym spaliśmy, zapłaciliśmy za degustację win w pakiecie Classic jedynie 2000 forintów ze zwiedzaniem piwnic winiarni w cenie. Zestaw obejmował 6 wspaniałych, białych win:

  • szaraz (wytrawny) Furmint 2017 

Furmint to najpopularniejszy szczep w rejonie Tokaju, który stanowi ok. 70 % upraw. Nie sposób go tutaj uniknąć, chociaż głównie służy do produkcji win słodkich, z czego z resztą Tokaj głównie słynie. Wersja wytrawna okazała się zaskakująco dobra i delikatna. 

  • szaraz (wytrawny) Zeta 2017

Zeta to znacznie mniej popularny szczep, pochodzący od Furminta, jednak będący krzyżówką ze szczepem Bouvier. Smak tego wina nie był spektakularny, ale na pewno ciekawy.

  • felszaraz (półwytrawny) Cuvee „Kaleidoscope” 2017

Cuvee jest mieszanką i jeśli dobrze pamiętam, w tym konkretnym użyto oprócz Furminta także szczepów Hárslevelű (drugi co do popularności upraw w Tokaju) i Kövérszőlő, ale ręki uciąć nie dam.

  • edes (słodki) Sargamuskotaly 2017

Bardzo dobry, słodki muscat o zawartości cukru 48 g/l. Po degustacji zakupiliśmy kilka butelek 🙂

  • edes (słodki) Szamorodni 2017

Tutejszy rarytas. Wino o aromacie i smaku lekko rodzynkowym, którego nazwę zawdzięczamy Polakom onegdaj przywożącym go z Węgier w dużych ilościach. Powstaje dzięki dotakowi winogron częściowo dotkniętych „szlachetną pleśnią”, które przypominają już niemal rodzynki. Świetne doznanie!

  • extra edes (super słodkie) Aszu 2013 – 6 puttonów

Prawdziwa torpeda i to z czego Tokaj słynie. Bardzo słodkie wino, w tym przypadku zawartość cukru to 161 g/l (dla porównania wcześniej degustowany Szamorodni 69 g/l). 6 puttonów to skala maksymalna, a putton to 25 kilogramowe wiaderko, wypełnione w przypadku Aszu tylko winogronami dotkniętymi szlachetną pleśnią. Oznacza to, że do standardowej beczki (ok. 136 litrów moszczu) dodano aż ok. 150 kg takich winogron. Absolutny „sztos”, ale też i odpowiednio cenny. 

Winnica Himesudvar

Bardzo dużym plusem Himesudvar jest fakt, że pracownicy posługują się bardzo dobrze językiem angielskim o co nie jest tak łatwo w innych miejscach w Tokaju. Winnica jest bardzo zadbana (na zewnątrz jak i wewnątrz) i widać, że przykłada się tutaj dużą uwagę do estetyki i jakości. Sam budynek, to XVI wieczny pałacyk myśliwski, a nazwa winnicy (jeśli dobrze zrozumieliśmy) to dawna nazwa miasta. Po degustacji zostaliśmy oprowadzeni po piwniczce (tej dostępnej do zwiedzania), a następnie zamówiliśmy sobie kolejne wina, których degustacyjny zestaw nie obejmował. Do win – jakżeby inaczej – dobraliśmy wspaniałe smakołyki. Ryż w liściach winogron i papryczki nadziewane serem, serki z oliwkami oraz ser zawinięty w domowy bekon z konfiturą z pigwy. Czas spędzony w Himesudvar był na prawdę wspaniały i gorąco polecamy to miejsce. Dodatkowo możecie trafić tam na fajne promocje przy zakupie większych ilości wina, a także nabyć inne tutejsze produkty jak np. miody.

 

 

Tokaj Museum i Világörökségi Bormúzeum

Kolejne dni to kolejne ciekawostki. Po późnym śniadaniu postanowiliśmy wybrać się do Muzeum Tokaju oraz Muzeum Wina. Przy kasie pierwszego z nich, możecie zakupić podwójny bilet uprawniający do wejścia także do drugiego obiektu kilkaset metrów dalej.

Muzeum Tokaju jest bardziej nakierowane na ukazanie historii regionu. Zobaczycie w nim archeologiczne „skarby” znalezione w okolicy, zabytkowe meble, sakralne dzieła, narzędzia związane z rzemiosłem winiarskim ale także zabytkową piwniczkę z winem. Jest to bardzo „klasyczne” muzeum, a ponadto niezbyt wielkie, więc jego dogłębne zwiedzenie nie powinno zająć więcej niż 40 minut.

 

Tokaj Museum – piwnice

Przeciwieństwem Tokaj Museum jest jednak Muzeum Wina „Világörökségi Bormúzeum”. To już muzuem w stylu znacznie nowocześniejszym, obfitujące w wiele interaktywnych, czasem nawet zaskakujących eksponatów. Oprócz wielu butelek tokajskiego wina, znajdziecie tam interaktywny stół z przepisami węgierskiej kuchni. Po wybraniu przepisu z małego monitora, na dużym, centralnym monitorze pokazywany jest filmik na którym kucharz przyrządza wybraną potrawę. Przepis można sobie także wydrukować w języku angielskim i wziąć ze sobą w celu odtworzenia go w domu.

Kolejną ciekawostką jest ścienna tablica z czterdziestoma próbkami zapachowymi, gdzie każdy może pobawić się swoimi zmysłami i odgadnąć co kryje się w środku. Nie widząc jednak tego co faktycznie wąchamy, nasz nos może płatać nam figle! Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe…

Najciekawszą z tutejszych atrakcji jest jednak stary model Fiata 500 do którego możemy wsiąść i wirtualnie podróżować po tokajskim regionie sterując kierownicą. Szczególnie polecane dzieciom… także tym dużym, ponieważ my również świetnie się bawiliśmy!

 

Világörökségi Bormúzeum

Dalsze zwiedzanie i wieczorki w winnicach

Nasze dalsze spacery po małym miasteczku obiftowały – jak przystało na takie miejsce – w duże ilości wina. W przerwach raczyliśmy się m.in. pysznymi langoszami, które są speciałem Węgierskiego „street-foodu”. Odzwiedziliśmy wiele winnic, jak chociażby Borostyan Pince, w której właściciel pokazał nam swoją bardzo bogatą kolekcję banknotów z całego świata, otrzymaną od turystów. Nie mogło się obyć także bez wine tastingu. Jedną z ciekawostek w trakcie spacerów był pomnik związanego z Polską Roberta Wojciecha Portiusa, a także wszechobecne pomniki i wszelkie formy upamiętnienia wielkiego magnata, księcia Siedmiogrodu – Ferenca Rakoczego.

Tokaj jest miastem w którym wszystko dzieje się powoli. Brak tutaj znanego chociażby w Krakowie pośpiechu. Powolne spacerki przerywane lampką dobrego wina to świetna odskocznia od codziennego życia!

 

Ferenc Rakoczy – jedno z wielu upamiętnień

1 Maj – każde święto dobre dla wina

Pierwszego maja postanowiliśmy wybrać się w okolice dworca kolejowego, gdzie znajdowała się uliczka pełna małych winnic. Odbywał się tutaj festyn, gdzie jak przystało na Tokaj, świętowano popijając wino. Wszystkie winnice pozwalały skosztować i zakupić swoje wina, a ceny były znacznie mniejsze niż w centrum Tokaju. Cała okolica pachniała gulaszem gotowanym w kociołkach, a na straganach można było zakupić sery, wyroby z wikliny, miody i wiele lokalnych produktów. Jak widać da się zorganizować fajne stragany bez sprzedawania chińszczyzny…

 

Tokaj świętuje 1 Maja!

Za winnicami, znajdowały się winne pola pomiędzy którymi też chwilę pospacerowaliśmy. Bardzo fajną atrakcją był niebieski „pociąg” zbierający ludzi z okolicy i przywożący ich na miejsce celebracji. Tutaj pobiliśmy rekord jeśli chodzi o ilość spróbowanego wina. Zakupiliśmy także kilka butelek na wynos.

Takie świętowanie to rozumiemy!

Tokaj nie tylko winem słynie

Tokaj to nie tylko picie wina. Każdy jest w stanie w tym regionie znaleźć coś dla siebie. Okolica jest pełna zamków, a my po drodze udaliśmy się zobaczyć dwa z nich.

Okazały Regéci vár do którego wiedzie prawie dwukilometrowa, piesza droga przez las:

Droga na Regeci Var

oraz równie ładny Boldogkő vára, do którego można już na szczęście podjechać pod same drzwi. Znajdziecie na nim wiele punktów widokowych, a także bardzo ciekawe makiety z rekonstrukcjami wojen odbywających się u jego podnóży!

Boldogkő vára

Pożegnanie z Tokajem

Nasz czas spędzony w Tokaju był niezwykle przyjemny. W tym miejscu łatwo o relaks i wyciszenie, a także świetne wino. Można też bardzo dobrze zjeść, a linki do naszych wizyt w Tokajskich restauracjach znajdziecie poniżej:

 

Tokaj – kuchnia tokajska vs kuchnia węgierska

Tokaj – gdzie warto zjeść

 

Pola rzepaku, które żegnały nas z Tokajem

 

 

Jedna myśl na temat “Tokaj i okolice, czyli majówka na Węgrzech

Dodaj komentarz