Żurek – ten wpis ukazuje się dopiero w marcu, bo tyle czekał w kolejce innych wpisów. Ale tak naprawdę piszemy go w lutym, a dokładnie w dniu nadejścia orkanu Sabina.
Orkan nam nie straszny
Trochę to przykre, że tak destrukcyjne siły natury jak huragany noszą żeńskie imiona. Z alertu RCB wiemy że grożą nam przerwy w dostawie prądu. Dlatego ładniejsza jak szalona napiekła bułek, mięsa i kończy brownie. Ale póki jeszcze kuchenka chodzi, dobrze byłoby wciągnąć jakąś ciepłą i pożywna zupę. Taki żurek na przyklad.
Żurek od Jakuba Kuronia
Przepis wzięliśmy z bloga Gotuj z Kuroniem: klik. I wszystkie czynności wykonaliśmy zgodnie z przepisem. Nic nie zmieniliśmy, krok po kroku, składnik po składniku gotowaliśmy jak szef przykazał. Składniki obowiązkowo zamówiliśmy u Lokalny Rolnik. Boczek i białą kiełbasę z Masarnii Kuznocin, żur z piekarni Gronpiek. Z kolei jaja od Hacjenda Trzy Brzozy, a warzywa od Jany Gospodarstwo Rolne. Żur wyszedł slodki, co lekko zmartwiło ładniejszą bo poprzednim razem też miała ten problem. Wtedy myślała że to wina zakwasu. Ale ten był inny. No nic, zjedli my po talerzu a resztę schowaliśmy do lodówki. Dwa dni później zabraliśmy się do niego ponownie i magia… przegryzł się czy cuś i stał się najlepszym żurkiem jaki w życiu jedliśmy.


Żurek w wersji zmodyfikowanej
Innego dnia zawartość lodówki wymusiła na nas modyfikację tego przepisu. Tak jak w orginale, białą kiełbasę obgotowaliśmy w wodzie z zielem angielskim i liściem laurowym. Następnie na patelni zesmażyliśmy boczek, cebulę, czosnek i majeranek. Połączyliśmy jedno z drugim. Dodaliśmy żurek od Tradycyjna Chata, dwa ugotowane jaja i pokrojoną w plasterki kiełbasę. Zabrakło śmietany, ziemniaków i chrzanu, ale i tak żur wyszedł super.

Więcej naszych przepisów tu: klik. I na Instagramie.