Nasz pierwszy raz z prawdziwym Food Truckiem. Do tego ze sławnym Curry up. Takim o którym wszyscy znajomi pisali na swoich wall-ach że: „wow”, że „mega” … i takie dotkliwe rozczarowanie. Eh… życie.
Food trucki ze Smolikiem w tle
Zaczęło się niewinnie. Skuszeni w trakcie koncertu na Dolnych Młynów smakowitymi zapachami curry udaliśmy się w stronę zaparkowanej ciężarówki Curry up. Kolejka niewielka, raptem grupa pięciu osób przed nami. Więc zamawiamy. A raczej ja zamawiam, bo druga połowa tego blogu w ostatniej chwili zdecydowała się jednak na zapiekankę o kuszącej nazwie „Włoszka”. No nic, chicken butter raz poproszę.
Curry up
Wydziarany na rękach pan przyjął ode mnie zamówienie. Skasował należność, wydał resztę i tyle mojego. Następnie, sącząc piwko (on, nie ja) przyjął kolejne dwa zamówienia w międzyczasie wydając trzy pachnące curry talerze przygotowane przez jego wspólnika moim poprzednikom. W tym samym czasie wyrosła przede mną kolejna grupka siedmiu tym razem anglojęzycznych głodomorów z którymi pan od trzymania kasy wdał się w długą rozmowę nie przerywając sączenia swojego piwka w plastikowym kubku. Na hasło „chicken butter” ruszyłam więc w stronę food trucka, z nadzieją że to moje zamówienie. W końcu minęło już z 20 minut od momentu jego złożenia. Niestety pan od kasy spojrzał na mnie niewidzialnym spojrzeniem i popchnął talerz w przeciwnym kierunku. Wróciłam więc na swoje miejsce, zastanawiając się, że skoro ryż trzymany jest w szybkowarze a składniki na curry pan od woka wygrzebuje raz po raz wielką chochlą z ukrytej w ladzie chłodziarki, po czym TYLKO je podgrzewa, to czemu do cholery tyle to trwa?
Reasumując
Kolejne minuty mijały, pięcioosobowa grupka przede mną wciągnęła już co miała wciągnąć, a siedmioosobowa ekipa po mnie odbierała już swoje ostatnie zamówienia postanowiłam wytoczyć największe działo, czyli posłałam drugą połowę tego bloga na skargę. Niestety, zanim zdenerwowany zdążył tam podejść, panowie zamknęli food trucka idąc na przerwę… Zażenowani odpuściliśmy chcąc uniknąć robienia awantury. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu, lżejsza o 18 złotych, bez zdjęcia na bloga z gotowym tekstem w głowie do napisania.
Curry up food truck
ul.Michała Bobrzyńskigo 10, Kraków
https://www.facebook.com/curryupkrk/