Wszyscy amatorzy ryb i owoców morza wiedzą doskonale, że już od piątku krakowskie restauracje prześcigają się w pomysłach na ten produkt. Tak też dzieje się w krakowskim By the way przy ulicy Lea 16A.
,Świeże ryby zawsze w piątki
Przejrzeliśmy kilka ofert i poza klasycznymi mulami (w białym winie lub pomidorach) czy grilowanymi rybami, nie wiele udało nam się znaleźć. Aż trafiliśmy na menu By the way, gdzie wybór był zaskakujący. Co więcej, ich karta dań przypominała dobrze znane wszystkim z podróży na Sycylię czy Teneryfę menu. Bowiem zawierała wszystko to, co morskie tygryski lubią najbardziej, czyli m.in.: fritto misto i langustynki. No i ryby – w każdy weekend inna. Co jeszcze przyciągnęło naszą uwagę i zachęciło do tego, by odwiedzić By the way? Prosta karta i obietnica pracy tylko z sezonowymi składnikami. A to wymaga nielada wiedzy i umiejętności ze strony kucharza. Tak trafiliśmy na ulicę Lea 16A.
Miejsce samo w sobie
Nowoczesne wnętrze, a zarazem przytulne, z możliwością ukrycia się przed resztą gości. Do tego bardzo sympatyczna i sprawna obsługa, która zachęca do spróbowania „rybki dnia” oraz innych morskich rarytasów. Fajne jest też to, że jeżeli druga strona akurat nie gustuje w owocach morza, to ma możliwość zamówienia z karty dań mięsnych oraz jarskich. Bardzo nam się to spodobało.
Na początek: napoje
Tak jak wspominaliśmy wcześniej, karta jest krótka i do tego bardzo apetyczna. My zaczęliśmy od napojów. I tu niespodzianka, bo w By the way spróbujecie kwiatowej lemoniady z rabarbarem, podanej z kostkami lodu w których zamrożone kwiaty jadalne. Coś pięknego! I smacznego. Silniejsza połowa tego bloga skusiła się na włoską oranżadę o smaku Mohito. Szybko okazał się, że znamy skądś ten smak. Pamięć jednak już nie ta, więc szybko poddaliśmy się w przypominaniu sobie skąd i dlaczego.
Znalezione w karcie
Ciekawą opcją jest też herbatę dla dwojga, ze świeżymi sezonowymi owocami, którą można zamówić na ciepło lub zimno, co stanowi fajną alternatywę w upalne dni.
Przy okazji przejrzeliśmy też ich kartę win, i spodobało nam się, że By t he way was nie zrujnuje. Całkiem w porządku wina zaczynają się już od 60 zł. za butelkę, a i do 100 zł. wybór jest całkiem duży. Z białych znajdziecie tu Chardonnay, Pinot Grigio oraz czerwoną klasykę: Cabernet Sauvignon, Merlot czy Chianti. Ciekawie zapowiada się też processo – Abbazia Brut Prosecco: „Nie filtrowane, kapsel zamiast korka – to dopiero początek. Najważniejsze jest w środku!”. Niestety nas to ominęło, jako że przyjechaliśmy samochodem, musieliśmy obejść się smakiem.
Przystawki
Ale przejdzmy do dań. Na przystawkę wybraliśmy fritto misto, czyli półmistek rozmaitości, dla którego przejechaliśmy pół miasta. Świeże kalmary, krewetki, małe ośmiorniczki, mątwy i sardele otulone włoską mąką Semola z pszenicy Durum i smażone na głębokim oleju z domieszką oliwy extra vergine. Podane z dwoma dipami: czosnkowym i słodko-ostrym chilli. Danie smaczne, ale… kochamy klasykę, i mimo całej sympatii dla kucharza i By the way, zabrakło nam w nim zwykłej cytryny, pokrojonej w cząstki, bo to ona (i tylko ona) tak naprawdę potrafi przywołać smak morza na talerzu. Nic innego nie potrzeba: fritto misto, cytryna, basta! Natomiast dodanie do tego delikatnego dania ciężkiego, gęstego sosu czosnkowego oraz pikantnego chili sprawia, że smak owoców morza schodzi na drugi plan, by w końcu zniknąć gdzieś na zawsze pod ciężarem przypraw.
Uwaga na ości
No i mała uwaga odnośnie kwestii bezpieczeństwa. O ile większość ludzi jest już dobrze zaznajomiona z mulami, langustynkami, kalmarami, ośmiorniczkami, tak mątwa stanowi nadal swoistą nowinkę, i myślimy że warto byłoby uprzedzać klientów o ukrytym w niej ostrym jak brzytwa kręgosłupie. Tym bardziej że sąsiedztwo sardeli skłania do prównań, że skoro sardelę można zjeść w całośći (no może bez głowy, bo gorzka i ogona), to mątwę pewnie też, co okazuje się błędnym i dość bolesnym przeżyciem.
Czas na danie główne
Po przystawce skusiliśmy się na danie główne. Ładniejsza połowa tego bloga postanowiła nadal wiernie trwać przy owocach morza, więc wybrała Bucatini frutti di mare, czyli makaron bucatini, świeże owoce morza, a wśród nich langustynka, ośmiorniczka, kalmary, mule, całość skąpana w białym winie z natką pietruszki, czosnkiem i gałką muszkatołową. Silniejsza połowa przesiadła się na mięso, i zamówił lasagna bolognese: „prawdziwa włoska lasagna z pysznym mięsnym farszem, sosem z pomidorów przyprawiona ziołami oraz płatkami parmezanu”.
Makarony
Makaron smaczny, jednak jak dla nas zbyt mało przyprawiony, po własnoręcznym posoleniu i popieprzeniu nabrał wyrazistości, natomiast owoce morza pyszne, zrobione idealnie w punkt. Do tego przyjemnie chrupiące plasterki selera naciowego i oraz słodka cukina, które tworzą fajną całość która jest miłą odmianą od zalanego pastą pomidorową makaronu z mulami, tak ochoczo serowanego w całym Krakowie.
Lasagne
Jeśli zaś chodzi o lasagne, to jak w przypadku fritto misto, eweidentnie mieliśy tutaj doczynienia z interpretacją kucharza na temat tego dania. Z czystej ciekawości przeszukaliśmy internet, oraz stojące na lodówce książki kucharskie, by upewnić się, że nam się nie zdawało, i że lasagna bolognese, ta prawdziwie włoska, naprawdę zawiera w sobie sos beszamel. W lasagne podanej nam w By the way tego sosu nie było. Z drugiej strony, skoro sami o sobie piszą, że serwują kuchnię autorską, to jak mówią Amerykanie „Love it or Leave it”.
Coś słodkiego
Studiując dalej kartę By the way (my już tylko niestety w teorii, bo nie starczyło nam miejsca w brzuszkach), znadziecie tu sporo ciekawych propozycji dla których warto wpaść do BTW, takich jak: tatar w dymie, risotto al prosecco czy Lody & wata cukrowa…jak dzieci 🙂
By the way – Restauracja
ul.Lea 16A, Kraków
https://www.facebook.com/bythewaybar/
Bardzo ciekawy tekst, warto go udostępniać.
dziękujemy 🙂