Niedawno wybraliśmy się do restauracji Konfederacka 4, znajdującej się nieopodal mostu Grunwaldzkiego w Krakowie.
Wspominamy dawne miejsca
Ładniejsza połowa tego bloga miała już przyjemność z tym miejscem, dla silniejszej było ono nowością. Szliśmy tam spacerem od strony Mostu Grunwaldzkiego, więc fakt że restauracja okazała się porośniętym bluszczem domkiem spowodował u silnego nie lada zdziwienie. Drugim zaskoczeniem okazała się dla nas wisząca na drzwiach wejściowych kartka z informacją, że restauracja boryka się z poważnymi problemami dotyczącymi przedłużenia koncesji, co w dalszym kroku może sprawić że Konfederacka zniknie z restauracyjnej mapy Krakowa. Zasmuciło to ładniejszą, bo pamiętała że w środku oprócz części restauracyjnej jest też osobna część kawiarniana, w której można skosztować całkiem niezłej kolekcję win, więc naprawdę szkoda byłoby stracić takie miejsce. To co jeszcze chwali się w Konfederackiej 4 to na pewno industrialne wnętrze i to co obydwoje kochamy najbardziej czyli otwartą kuchnię, w której na dziejącą się tam magię możemy gapić godzinami, bawiąc się przy tym w zgadywanki w stylu: co też właśnie teraz zostało pokrojone/dodane do garnka/czym posypano to a tamto.
Konfederacka 4
Postanowiliśmy usiąść na antresoli, żeby stamtąd mieć jeszcze lepszy widok na to co dzieje się na dole, no i po trochę też dlatego że panował tu dość spory zaduch (wilgotne opary unosiły się wszędzie, oklejając wszystko co napotkały na swej drodze). Naprawdę przydałoby się co godzinę odrobinę przewietrzyć to miejsce np. otwierając lufciki na max 5 min, nawet jeżeli na zewnątrz pogoda nie sprzyja, to i tak to świeże powietrze zrobi temu miejscu większą przysługę niż szkodę.
Gdy już się rozpłaszczyliśmy i zasiedliśmy na swoich miejscach, zjawiła się uśmiechnięta lekko zaaferowana kelnerka, która od razu uprzedziła że jest dziś na sali sama, więc z góry prosi o wyrozumiałość. Rozbawiło nas to, a zwłaszcza urocze przejęcie z jakim to wszystko mówiła. Słodka.
Tymczasem w karcie
Jak zawsze karta w Konfederackiej 4 krótka, zmieniana co jakiś czas, co się chwali.
Na przystawkę skusiliśmy się na:
– kalmary w sosie maślano-winnym,
– krem z dyni z imbirem i gorgonzolą.
Jako danie główne zamówiliśmy:
– makaron tagliatelle ze szpinakiem, gorgonzolą i suszonymi pomidorami,
– długo duszoną wołowinę w sosie rozmarynowym z miodem, ziemniakami (z wody) i mini sałatką.
A na deser:
– pierogi z pokrzywą, czarnuszka i czosnkiem niedźwiedzim (sic!).
Reasumując
Kalmary pyszne i nie gumowe, skąpane w delikatnym i przyjemnym dla podniebienia sosie. Krem z dyni całkiem niezły. Znaliśmy już połączenie z imbirem, czy prażonymi pestkami dyni, jednak gorgonzola w nim była dla nas dużym, ale dobrze trafionym zaskoczeniem. Makaron świeżutki, pozostałe składniki nienachalne, całość idealnie wyważona. Wołowina mięciutka, w pysznym sosie, tyle że ziemniaki były puree, ale wybaczamy. No i wreszcie pierogi – w życiu czegoś takiego nie jedliśmy i prawdą jest, że tego smaku nie da się opisać, tego trzeba po prostu spróbować. Dodamy tylko, że ciasto genialne, jak spod ręki mamy albo babci, do tego gęsta kremowa śmietana. Danie warte każdego dodatkowego kilograma w talii.
Dziękujemy!
Konfederacka 4
ul.Konfederacka 4, Kraków
https://www.facebook.com/konfederacka4resto/