Pierwszej nocy wybraliśmy się do Ristorante La Perla Nera, fajnej kameralnej restauracji położonej tuż przy plaży, skąd podziwialiśmy piękny zachód słońca. Co więcej, szybko okazał się też, że nasza nieznajomość języka włoskiego nie stanowi żadnego problemu, bowiem pani kelnerka okazała się być Polką. Jaki ten świat mały.
Podróż z przygodami
Z Krakowa wylecieliśmy spóźnieni, i to o ponad godzinę. Na szczęście na miejscu czekał już na nas nasz przyjaciel, który dwa tygodnie wcześniej przeprowadził się z Krakowa do Torvaianiki. Cieszyliśmy się, że zgarnie nas z lotniska, i że raptem trzydzieści kilometrów później będziemy już objadać się owocami morza. Niestety, po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Ikea – „jak już tu jestem, to dokupię kilka poduszek na taras” – następnie, mimo nawigacji, parę razy skręciliśmy tam gdzie nie trzeba i nadrabialiśmy długie kilometry żeby z powrotem dostać się na właściwą drogę. A na koniec, z duszą na ramieniu, mknęliśmy autostradą do celu. Dlaczego z duszą i do tego na ramieniu? Bo Włosi jeżdżą jak chcą. Pasy na jezdni? Phi. Na co to komu, przecież najlepiej jedzie się środkiem drogi. Kierunkowskazy? To tylko zbyteczny element wyposażenia samochodu. Ale wreszcie dotarliśmy na miejsce. I zaczęła się nasza włoska przygoda.
Zasłużony relaks
Wybraliśmy Ristorante La Perla Nera, bo była najbliżej, a my nie mieliśmy siły już nigdzie chodzić. Usiedliśmy na zewnątrz, żeby móc cieszyć oczy kolorowym zachodem słońca. Zamówiliśmy wodę i butelkę białego wina, a następnie zabraliśmy się za studiowanie karty. Nasz przyjaciel, który biegle mówi po włosku poradził sobie w oka mgnieniu. Ładniejsza połowa tego bloga, z mniej niż nikłą znajomością włoskiego, w ciemno postawiła na fritto misto, które uwielbia, a którego bardzo brakuje jej w Krakowie. Chrupiące małe rybki, kalmary, krewetki, sól morska i cytryna – klasyk nad klasykami. Z kolei panowie postanowili zamówić makarony, również z owocami morza, jednak w dwóch różnych kombinacjach. Silniejszy zamówił spaghetti z mulami, małżami oraz ośmiornicą, nad smakiem której wręcz się rozpływał, twierdząc że to najlepiej przygotowana ośmiornica jaką w życiu jadł. No i ten kremowy, inny niż wszystkie, sos. Ładniejsza spróbowała i potwierdza.
Z kolei nasz przyjaciel wybrał makaron rurki ze skorupiakami, w tym mule, małże, krewetki i sos pomidorowy. Na deser daliśmy się skusić cytrynowym sorbetom.
Reasumując: fajna, kameralna restauracja, z uroczą obsługą – w tym naszą cudowną panią z Polski, która z miejsca skradła nasze serca. Jedzenie jest smaczne, szybko podane, dobrze doprawione, nie jest przekombinowane. Widać i czuć, że trzymają się sprawdzonych połączeń: jak owoce morza, to pietruszka. Jak fritto misto, to cytryna etc. Jest ok, jak na pierwszy wieczór, mogliśmy trafić o wiele gorzej, ale udało się – polecamy Ristorante La Perla Nera w Torvaianice.
Ristorante La Perla Nera
Via Francoforte, 1, 00071 Pomezia RM, Włochy
https://www.facebook.com/ristorantelaperlaneratorvaianica/