Restauracja Oregano vs ŚDM.
ŚDM – witamy w Krakowie
Siedząc na zewnątrz w ogródku restauracji Oregano, nasza uwaga była nieustannie odciągana od tego co najistotniejsze, czyli od delektowania się przyrządzonymi przez szefa tutejszej kuchni daniami. A była odciągana przez pierwszą transzę pielgrzymów, którzy najwidoczniej Światowe Dni Młodzieży pomylili z odbywającym się niespełna tydzień wcześniej festiwalem Woodstock. Przyjezdna grupka młodych Hiszpanów zakrawająca nieco o gangsterski styl rodem z amerykańskich teledysków była w stanie obrzydzić swym chamskim i obrzydliwym zachowaniem całą kolację. O ile do zrozumienia były głośne okrzyki – prawdopodobnie zachwytu – w momencie gdy pierwszy raz widzi się coś poza iberyjską prowincją, o tyle głośne odciąganie flegmy i plucie nią na prawo i lewo, niczym mucha enzymem na potencjalną ofiarę, było nie do przyjęcia. Zwłaszcza, gdy w tym samym momencie na stole zagościły włoskie gniocchi, suto skąpane w śmietanowo grzybowym sosie, gdzie gąbczasty podgrzybek poganiał gąbczastym podgrzybkiem… Reasumując, skojarzenie w momencie przełykania nasuwało się samo i niestety stawało w gardle.
Tymczasem w karcie
Zanim jednak na stole pojawiły się te wykwity mykologiczne w śmietanie, zaserwowano nam zupy. Całkiem przyjemny dla podniebienia krem z pomidorów oraz bliżej niezidentyfikowaną, mocno rozwodnioną ciecz w której pływały kawałki cebuli. W karcie było napisane, iż była to „zupa cebulowa z grzanką zapiekaną z serem„. Krem z pomidorów łagodnie pieścił kubki smakowe – bo znalazły się w nim i pyszna mozzarella i kilka kawałków świeżego pomidora, listek bazylii, całość dopieszczona była odrobiną śmietany i kroplą oliwy – natomiast cebulowej bliżej było symboliką do nędzy aniżeli do tradycyjnego, francuskiego dania, co niestety nie miało przełożenia na cenę. 200 ml wrzątku i pół cebuli za 10 złotych to gruby nietakt, zwłaszcza gdy przeciwstawimy to bardzo sycącemu i bogatemu kremowi. Restauracja Oregano musi nad tym popracować.
Danie główne
Po mieszanych uczuciach z pierwszym daniem podano nam niecierpliwie oczekiwane Gniocchi w sosie Con Funghi oraz Tagiatelle w sosie Carbonara, co w wolnym tłumaczeniu oznacza włoskie kluski w sosie grzybowym i makaron wstążki w bardzo spolszczonym śmietaną sosie z dodatkiem boczku, żółtka i parmezanu. Całość szczodrze posolona wskazywała na odrobinę zbyt długi urlop kucharza restauracji Oregano spędzony nad Morzem Czarnym.
W strugach deszczu
Gdy już wszystko zostało sfotografowane, skomentowane i zjedzone z nieba runęła na nas ulewa. Poproszeni przez obsługę o wejście do środka dzielnie odmówiliśmy kuląc się pod ogrodowym parasolem i sącząc sycylijskie wino, a raczej resztkę, jaka została w zamówionej na początku kolacji butelce. I tu też nastąpił mały zgrzyt, bo choć urocza i bardzo uśmiechnięta kelnerka wiedziała, że korek należy zostawić na specjalnie do tego przygotowanym talerzyku tak o degustacji nie było mowy. Wino otworzone, wino rozlane po równo na dwa kieliszki. Siedzieć i pić, nie wybrzydzać.
I na koniec
Na koniec, na własne życzenie przemoczeni do suchej nitki, postanowiliśmy jednak wejść do środka. I to była największa tragedia tego wieczoru, bowiem przy stoliku obok siedział pan (właściciel? menadżer restauracji?) po występie którego odechciało nam się wszystkiego. Najpierw naskoczył (dosłownie) na jedną z kelnerek, żeby przetarła stolik przy którym usiedliśmy. Żadne tam „Kasiu, Asiu, Basiu czy mógłbym cię prosić żebyś…”, tylko ordynarnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu, niczym niemiecki generał wydał rozkaz by stół wytrzeć. A zaraz potem, na bis zgromadzonej przy jego stoliku publiczności (najprawdopodobniej znajomi, może rodzina, z dwójką dzieci), w krótkich żołnierskich słowach przypomniał kelnerce o wcześniej zamówionej już kawie dla owego dziecka (na oko lat 14). Wówczas do tej jednoosobowej etiudy przyłączyła się i wybranka jego serca z pretensjonalnym komentarzem: „o, przypomniało się”. Zamiast tresować kelnerki polecalibyśmy Panu uporządkować najpierw poziom zachowania we „własnej kuchni”.
Reasumując
Krem z pomidorów wart grzechu. Cebula zalana wrzątkiem była porażką, a pseudo włoskie śmietaną zgwałcone makarony … nie urywają, ale nie było też najgorzej. Najbardziej jednak żal kelnerek. Wyrazy współczucia dziewczyny i za to właśnie dla Oregano należy się jeden Karaluch!
Restauracja Oregano
ul.Bobrzyńskiego 33, Kraków
http://www.restauracjaoregano.com/